wtorek, 30 października 2012

Najbardziej męczy leżenie

W pościeli leży bydlę, posępne i zmęczone. Drapie się po spoconej głowie, przewraca z boku na bok, kocem ciepłotę ciała regulując. Sytuację opanowuje optymalnie - na leżąco. To odnosi się do siebie z czułością, to stanowczo siebie karci i ostatecznie potępia, ciągle nowe role względem siebie odgrywając. Raz  jest swoim oprawcą, raz sędzią, raz kolejny zadość uczynniającą piastunką.  Tak godzinami zrozumienie miesza się z pogardą, tania herbata z cukrem, a powietrze z kwaśnym smrodem. Nic nie ma prawa zajść, nic też poza łóżkowe czynności nie zachodzi.

Ostatecznie nienaruszalną stabilizacją upodlone, podnosi się, by po zmroku stroju dziennego skosztować. Jest ciemno, jest cicho, jest mgła. Miała być jesień, jest zima. Czekając na przejście przez ulicę zapada się w błoto, raz po raz uwalniając zapadłe w bagnie stopy. Może zdecydowanym ruchem gładko i sprawnie pokonać ulicę, albo stać i tonąć w oczekiwaniu na cudzą wolę. Trochę postoi, poślizga się w koleinach, powciąga gile, chwilkę poczeka. W końcu dostaje sygnał świetlny, zwalnia autobus miejski. Dwa kroki w przód, jeden w tył, krótki na tej zasadzie balet. Szansa przepada. Kierowca nieskory do zabawy ostatecznie przyśpiesza. Korowód zostaje nieprzerwany. Sensu czekać nie ma. Zawracać trzeba. Flanelową piżamkę na powrót zakładać. W niej popłakiwać i popierdywać aż nastanie nowy dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz