piątek, 25 stycznia 2013

Jak wypychać zwłoki

Do środy nie liczę w ogóle. Dzięki temu w czwartki mogę powiedzieć sobie prosto w twarz- jeszcze tylko dwa dni, szybko zleciało. Tak na prawdę nie ma się z czego cieszyć. Jeśli nie ma się z czego cieszyć od poniedziałku do piątku, to w soboty i niedziele tym bardziej. Kłamstwa typu "niedługo piątek" są tak samo trafne jak "niedługo emerytura". Dwa dni, z których w pewnych okolicznościach z automatu robi się jeden. Pierwszy z nich zajmuje kac po z góry skazanych na klęskę poszukiwaniach szczęścia z dnia poprzedniego. Drugi naznaczony jest widmem dnia nadchodzącego. Razem składają się na idealne dopełnienie tortur z dni powszednich. To w ramach wstępu do rozwikłania zagadki, dlaczego w piątki nie cieszę się, tak samo z resztą jak w dni pozostałe.
W piątek rano, siedząc w autobusie, modląc się już tylko o to żeby ktoś się dosiadł i ogrzał mi chociaż ramię, dojrzałam stojącego na światłach tira. Metr za szybą - szyba, a za nią ulana nieszczęśliwa twarz. Twarz w neonowe poświacie patrzyła mi prosto w oczy. Z podświetlanej tabliczki dowiedziałam się, że przygląda mi się "Pucek". Chyba spał z otwartymi oczyma, nawet jeśli nie - nie mam wątpliwości, że podjechał do mnie na widzenie wypchany trocinami trup w akwarium. Też jestem właścicielką zwłok i one również żyją swoim własnym życiem. Może tabliczka z imieniem zawieszona na szyi in memoriam jest pomysłem trafionym, Pucek był to jak widać przewidział.  
Na koniec, mała scenka, która niestety nie zmarła w fazie planowania. Na początku tygodnia do matki naszej przyszedł nowy transport pracowników. Miałam okazję spędzić z tymi ludźmi kilka dni. Większość się głupawo uśmiechała, wyrażała entuzjazm i ogólne zadowolenie. Na ich tle wyróżniała się jedna dziewczyna, na twarzy miała coś czego nazwać nie można było zwykłym niezadowoleniem, to była grobowa mina. Nie chciało jej się niczego udawać, bawić w gierki, piszczeć i podskakiwać jak całej reszcie. Siedziała na wpół znudzona, na wpół przerażona w kącie. Tutaj przychodzi czas na wprowadzenie mojej roli. Podchodzę posuwistym krokiem, uśmiecham się połową ust, łapię kontakt wzrokowy, po czym półszeptem, patrząc w próżnię, z mina eksperta wypowiadam w jej kierunku słowa: "uśmiechaj się,... bo Cie zwolnią".

3 komentarze:

  1. Masz naprawdę świetnego bloga :)
    Mam do Ciebie ogromną prośbę, może proszę o zbyt wiele, ale to bardzo ważne.
    Wymyśliłam pewną akcję na moim blogu, tak właściwie cały ten blog to już jedna wielka akcja!
    Jeśli zechcesz mi pomóc, albo przynajmniej się przyłączyć - obserwując, będę Ci niezmiernie wdzięczna. Wszystko jest napisane w najnowszej notce.
    Mogę zmienić świat tylko z tobą :)
    f-me-i-am-famous.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie możesz! :)))

    OdpowiedzUsuń