środa, 9 stycznia 2013

Ona nie tańczy dla mnie

Pisząc to wiem, że znowu oszukuje Marlenkę (nazwijmy mnie Marlenką bo to pierwsze i zarazem najgorsze imię jakie przyszło mi do głowy, potem jak powszechnie wiadomo jest już tylko Patrycja). A więc jak co dzień rano obiecałam Marlence, ze jeśli ten jeden raz jeszcze otworzy oczy i wyjdzie z łóżka by udać się do pracy zarobkowej - odeśpi to sobie zaraz po powrocie. Mówię do niej "Wstawaj Marlenka, na prawdę warto, sama zobaczysz, przecież Cię nie oszukuję". Swoją drogą jaka może być Marlenka? Marlenka mogłaby a nawet powinna być babeczką około trzydziestki, lubiącą gdy dziewczyny z pracy zwracają się do niej pieszczotliwie. Marlenka lubi ponadto- tego jestem pewna - zjeść sobie czasami pączusia czy inne ciacho, ma Swojego Marcina czy Sławka, jest oczywiście gotowa na przyjście Maleństwa - ma juz smarfona z aplikacją społecznościową, brakuje jej tylko Płoda. W telefonie Marlenki jest i dzwonek połączeń przychodzących. Tutaj możliwe są tylko dwie linie melodyczne. Pierwsza to "Ona tańczy dla mnie". Drugą jest oczywiście "Gangnam style". Do siebie już nie wrócę, zostawię tez Marlenkę. Chciałabym bowiem skupić się na fenomenie popularności tego dziadostwa. Nie widzę w tym nic interesującego. Wiem, śmiejemy się świadomie, wiemy że to chłam, ale jakiż zabawny! Otóż nie, nic tego nie usprawiedliwia, to nie jest ciekawe, to nie jest dobre, i w końcu to nie jest śmieszne, w ogóle. Widzę tylko jedno wytłumaczenie - wszyscy, którzy w jakikolwiek sposób czują się usprawiedliwieni katując te utwory są zwyczajnymi wielbicielami disco polo i najzwyczajniej wstydzą się swoich prymitywnych preferencji, które swobodnie wylać mogą jedynie na na fali napływającej tłuszczy. Czasami to co najpełniej określa człowieka to poczucie humoru. Bywa, że drwiny z czegoś są równie żałosne co obiekt kpin. Apeluję, nie ukrywajcie się. Unikniemy w ten sposób przykrych obopólnych rozczarowań. Jeżeli ona tańczy dla Ciebie to ja wolę stać pod ścianą.

1 komentarz:

  1. Nigdy nie rozumiałem tej całej nagonki na disco polo - jakby nagle wszyscy zjedli po jabłku i otworzyli oczy. Że to niby wiocha i w ogóle. Hipokryzja na skale narodową. Takie rzeczy tylko w Polsce. Aż mi się szkoda disco polo zrobiło. Gdyby było pieskiem, to bym je pogłaskał, chociaż psów bezpańskich się boję. Ale nie o tym chciałem.


    Pozdrawiam,
    Disappointed Frustrated

    OdpowiedzUsuń