niedziela, 29 lipca 2012

Lato w mieście

Byłam w centrum. Z co drugiej bramy witali mnie wczasowicze. Spragnieni ochłody, mężczyźni w bawełnianych slipach i ich zniszczone kobiety. Turnus zaczął się razem z falą upałów. Ci Państwo na wakacje jeżdżą co roku w to samo miejsce, dwie bramy dalej. Świecą nieproporcjonalnie wielkimi brzuchami, zraszają się wodą z wiekowych kraników, popijając piwo z zółtych puszek. Dzieci ich na oko dziesięcioletnie, z pewnością na własnym już utrzymaniu, biegają po wąskich chodnikach organizując sobie zaspokojenie swych własnych głodów tytoniowych. Wyciągają umorusane dłonie i brunatne paznokcie po darmowe łakocie. Zaciągając się tytoniowym smrodem rozrysowują w głowie piramidki podwórkowej hierarchii. Gdzie wstawić Alana, czy Nataniela, czy Kewinowi jeszcze można ufać? Miauczą koty, harcują muchy, parują psie kupy. W oknach wraz z paprociami usychają sędziwi żywiciele familii. Z samochodu wysiada mężczyzna w garniturze, mesjasz udzielający pożyczek na dowód, nigdy w dowód. Po drugiej stronie ulicy, na zamkniętym osiedlu, krat trzymają się małe rączki Franciszka, Stasia i Antoniny. Buzie ich zastygły w wyrazie zaciekawienia i zazdrości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz