poniedziałek, 17 września 2012

Spotkania na krańcach świata

Sala szpitalna, na ośmiu łóżkach zalega osiem ciał. Z okna widok na trzy kominy elektrociepłowni i podobno najpiękniejszy klon jaki w życiu można zobaczyć, zagraniczny. Wszystko to kiedyś było żydowskie. Gdyby Żydzi przeczuwali kto ich kiedyś zastąpi pewnie posadzili być coś mniej efektownego.
-Jak to jesienią, proszę ciebie zakwitnie, nie ma takiego co się z balkonu nie wychyli i nie zachwyci.
Wciągają więc pasiaste spodnie piżam w skarpety, marzną i wypuszczając dym myślą tylko o tym, jakie to piękne i niespotykane drzewo. Zaciągając się nikotyną lepiej patrzeć na klon, nawet od biedy żydowski niż na komunistyczny kompleks elektrociepłowni. Na tej samej zasadzie łatwiej spojrzeć w najnędzniejsze płótno niż w lustro.

Kobitki, jak same lubią się nazywać szurają kapciami trzy razy dziennie. Nie każda zaszura na zupę mleczną, robią to tylko początkujące naiwniaczki, każda natomiast zrobi to w imię drugorzędnej nawet polędwicy. Do drzwi sali na okoliczność trzech posiłków, w nieludzkich porach przybywa garkuchnia. Zza drzwi ujawniają się opasłe dłonie jakiegoś kobieciska. Właścicielka dłoni podaje talerze, w trakcie czego druga postać, zaopatrzona z kolei tylko w głos i możliwość wydawania dźwięków, powoduje równo osiem stuknięć i osiem chluśnięć, w przypadku pierwszego dania oraz odpowiednio osiem stuknięć oraz około 24 chluśnięcia przy daniu drugim.
-Laluchna wstawaj, drugie jest!
Każda kobitka po takim komunikacie zrywa się na nogi, natychmiastowo przerywając drzemkę, nierzadko kosztem wyczynu niemal akrobatycznego.

Niezwykle liczna i nie mniej dziarska jest grupa pacjentów, którzy szpital mają za darmowego dostawcę rozrywki i rekreacji.
-Andrzejku, no pochorowałam się wiesz. Absolutnie nie musisz wpadać. Tak masz daleko. Nie o drugiej nie, na drugą mam Halinę.
Tereski, Stefcie i Wandy gawędzą w najlepsze nawet do kilkunastu godzin dziennie w trakcie kiedy nieszczęsny unieruchomiony bólem olbrzym, układa oszczędny schemat działania na czas bezpośrednio następujący po rekonwalescencji. Plany wiąże z gastronomią i wielokrotnym zabójstwem.
Tematyka pogawędek jest przebogata. Zasady są dwie, kobitki nie słuchają się nawzajem i dwa nie istnieją żadne ograniczenia odnośnie treści. Słowo wstyd jest co najmniej niewskazane i budzi podejrzenia niewydarzenia. Tereska miała ciężki poród,  było to za Edka Gierka. Lekarz poczyniwszy błąd spowodował jeszcze wtedy pani Teresie pewną niedogodność,  która towarzyszy jej do dziś.
-No i ja drogie panie leżę już po porodzie, prawda. Nagle pielęgniarka z pretensją do mnie, a co pani tutaj? Myślała chyba że rodzę drugie dziecko, a  mnie drogie panie wyszła kiszka stolcowa, na tyle i tyle. Do tej pory po wypróżnianiu muszę sobie wkładać z powrotem hemoroidy, wypadają i już. Nic człowiek nie poradzi.
-Oho, chyba się zaziębiłam. Kwituje anomalie Wandzia i zarządza składkę na telewizor. Kupują 18 godzin, bo się opłaca. Zostawiają na reklamach i kontynuują swoje dotychczasowe gry i zabawy. Z marazmu wyrywa je sprzedawca rajstop. Cieliste podkolanówki biorą w ciemno. Dwa tygodnie darmowego sanatorium potrafią weryfikować budżet.

Co dzień pojawiają się Nowi, budząc niekwestionowaną zazdrość długoterminowców. Te ich puszyste fryzury, świeże piżamy i wesołe jeszcze szlafroczki, nienasiąknięte warunkami oddziałowymi. Pachną wolnością. Frywolni i nieświadomi, ostatni stolec oddali w pozycji siedzącej, co wypisane mają wyraźnie na twarzach. To wszystko budzi terminową nienawiść. Problem znika zazwyczaj już w dniu następnym, wtedy tez odbywa się odpowiednie przegrupowanie.

Bywają i odwiedziny, czas kiedy dzieci, wnuki i misiaki pochylają się nad łóżkami chorych. Jest to pewnego rodzaju konkurs. Osoba z najwyższą dzienną średnią odwiedzających może bezkarnie pysznić się swoją rangą przed wszystkimi, którzy nie dostali się na podium, a głównie przed innymi równie samotnymi jak ona sama. Gdy wynik nie jest oczywisty, o wygraną walczy się wszystkimi możliwymi sposobami.
-Kto to był? Też nie wychowana ta pani teściowa, przepraszam bardzo, ale dzień dobry nawet nie usłyszałam, co to to nie. Niech się pani z miejsca nie czuje urażona, ja tak tylko.
Bywają też gesty i zachowania spoza kanonu powszechnych norm. Marylka mając przepuklinę żołądka tak się obżarła, że poza szeregiem konsekwencji medycznych pojawiła się dla niej ta najważniejsza. Boleścią tą pozostała z dnia poprzedniego kaszanka. Spoczywała dzień cały na parapecie. W decydującym momencie, przy odwiedzinach córki Maryla posapując, stopniowo podciągała roletę by wreszcie swój największy skarb wystawić na widok publiczny. Spojrzawszy na córkę wzrokiem multimiliardera, z czułością i dumą powiedziała:
-Małgosiu, popatrz co dla ciebie mam.
Święcąc oczami, kilka sekund po okazaniu i przekazaniu oblizując się dodała:
-..z cebulką mówisz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz